poniedziałek, 26 listopada 2012

Lewą stroną jadę, czyli Królestwo Absurdu...czyżby?

Jesteśmy tu już jakiś czas i coraz bardziej wtapiamy się w ten świat na opak. Powoli, zamiast stawiać kolejne retoryczne pytania "dlaczego, po co, kto to tak wymyślił?" przyjmujemy postawę biernego widza, zdziwienie zastępujemy cierpliwym zrozumieniem bo jeśli przypomnieć sobie, że to przecież tu wymyślono "Benny Hilla, Latający Cyrk M.P., Allo - Allo czy też Jasia Fasolę" to chyba nic nie powinno dziwić (tym bardziej wkurzać) - raczej powinno nas śmieszyć :)

źródło: wikipedia.com

no tak....

Zaczynając od niby prostej rzeczy jaką jest jazda autobusem  - możemy przesiedzieć na przystanku cały dzień i nic się nie zatrzyma. Cóż za zdziwienie gdy ktoś wreszcie podchodzi i rozwiewa nasze wątpliwości a my dowiadujemy się, że aby "piętrus" zatrzymał się na naszym przystanku trzeba na niego zwyczajnie zamachać.
Należy też wcisnąć przycisk "stop" gdy chcemy z niego wysiąść (gorzej gdy nie wiemy gdzie mamy wysiąść i wciskamy "stop" by następnie kilkakrotnie zdecydować  - ach nie, to jeszcze nie tu.... wprowadzając tym samym kierowcę w stan nerwowego rozdrażnienia:
"Bo co to są jakieś kpiny ? - nie wiesz dokąd jedziesz? "
No kurczę nie wiem, bo nie wiem nawet gdzie jestem. Okna zaparowane, na zewnątrz ciemno i ... ja pierniczę znowu przejechałam swój przystanek - ale strach "zadzyndzolić" bo się kierowca obrazi :)

źródło: transportxtra.com

Winna jestem jeszcze  mojego ulubionego obrazka. Jest jesienny, dość chłodny deszczowy  dzień. Po naszemu właściwie to leje. Po córkę przychodzi koleżanka, mokra jakby wpadła do wody. Pyta, czy moja córka wyjdzie na dwór. Patrzę w niebo, marszczę brwi i mówię stanowczo:
- Ale przecież leje jak z cebra.
Angielska dziewczynka patrzy na mnie z rozbrajającym uśmiechem i oznajmia:
- No właśnie :)
Po jakimś czasie nie wytrzymuję i idę na plac zabaw, żeby zanieść córce kurtkę na zmianę. Patrzę a tam grupka czterech dziewczynek gania się w najlepsze w kaloszach i .... strojach kąpielowych. To nie był zwykły deszcz tylko jeden z tych z trzeciej dzięciątki, znanych pięćdziesięciu nazw kropli spadających z nieba poselekcjonowanych według stopnia intensywności.

Albo sprawa "łazienki", zaczynając od standardu czyli osobnych kranów  na zimną i ciepłą wodę (według teorii angielskiej - to dla oszczędności... tylko czego? bo chyba nie wody), poprzez wykładzinę na podłodze      (no oczywiście... jest ciepło i miękko) ale c'mon wykładzina w łazience!!?? 
Co z higieną - szczególnie wokół toalety?? Nie wszyscy przecież siadają :)
Na całkowitym braku gniazdek kończąc - i weź tu się człowieku ogol albo wysusz włosy (ale tu raczej względy bezpieczeństwa biorą górę - wilgoć). Tylko czy w naszych łazienkach (kontynetalnych znaczy,  jest mniej wilgotno - nie wiem, chyba nie).
Wiśniówką na torcie będzie światło zapalane sznurkiem (zawsze!) wiszącym przy wejściu, do złudzenia przypominającym spłuczkę w toalecie na kolonii w DW Krystynka w roku 1979... Ok, ja wiem, że większość tych domów jest jeszcze starsza a społeczeństwo bardziej konserwatywne niż gdziekolwiek indziej ale przynajmniej jest o czym pisać :)

źródło: blog.aupairgarden.com

Ale to wszystko to jeszcze nic... bo przenosząc się do kuchni odkrywany ze zgrozą,  że tam kran o dziwo jest jeden ale nadal nie można mieszać wody. Albo ciepła - wręcz gorąca, albo zimna. Taki zwyczaj i już!!! Na dodatek jak już jesteśmy w kuchni możemy poruszyć bardzo drażliwy temat zmywania naczyń bo tu myjąc je "po angielsku" NIGDY ale to przenigdy nie spłukuje się ich wodą po umyciu płynem  a zasada jest taka:
płyn z wodą mieszamy (w misce), w to wkładamy brudne naczynia, szuru buru i na suszarkę a niech sobie piana obeschnie.
Ziemniaki....w sumie po co obierać przecież skóra też jest jadalna a my wiemy dokładnie co jest w środku. Tu raczej się ich nie obiera, niby my też znamy "pyry w mundurkach" ale po raz pierwszy widziałam, żeby ugniatać je wraz ze skórką. No to też taki zwyczaj...a może otoczka zdrowa na jelita.
Podobnie jak picie herbaty z mlekiem. Dziwactwo? No, nie bo pamiętam z dzieciństwa "bawarkę".
Jedzenie frytek polanych obficie octem. Pierwsze wrażenie: bleeee! No dobra wiem.... nasze sfermentowane ogórki też mogą budzić niesmak więc pójdźmy dalej. 

źródło: mapypomocnik.com

Nie lubię generalizować ale wiele rzeczy wydaje się mieć tu wyjątkowo rozbudowane instrukcje. Zdejmij to, zerwij tamto, rozłóż kartonik, odłóż pokrywkę, pozostałość włóż tam a tam i "enjoy". Dzięki takim instrukcjom, jak zeżresz folię to będzie tylko i wyłącznie Twoja wina.
Szczególnie dziwi gdy przechodząc przez ulicę widzisz duży napis "look right", no oczywiście dzięki temu zastanowisz się głębiej nad ruchem lewostronnym i jego konsekwencjami (trochę dłużej pożyjesz) lub gdy podchodząc do schodów widzisz napis "uwaga schody" hmmm ciekawe :)
Dużym wyzwaniem już jest napis na nakrętce coca-coli: "open by hand" wraz ze strzałką w którą stronę kręcić, może skłaniać do próby ustalenia czym innym można by jeszcze próbować otwierać tę plastykową butelkę - np. nogą, zębami...??

Krótko o budowlance - rury kanalizacyjne w większości angielskich budynków umieszczone są na zewnątrz budynków, podobno to dla ułatwienia ewentualnych napraw ale nie chcę wiedzieć co by się stało jeśli przy naszym "globalnym ociepleniu" któregoś roku temperatura spadnie grubo poniżej zera a wtedy parafrazując Jasia Fasolę - nadejdzie prawdziwy kataklizm...
Cóż ogólnie mieszkania wydają się nie być dobrze przygotowane do panująych tu warunków atmosferycznych a już szczytem "patrzenia w przyszłość" jest montowanie okien, które otwierają się tylko na zewnątrz i to jeszcze do góry... i weź tu umyj kiedykolwiek zewnętrzne szyby. Chyba, że chodzi o nowe miejsca pracy dla tak zwanych pomywaczy okien, latających po osiedlu z drabinkami.

Ach ... takimi drobiazgami najwyraźniej przejmują się tu tylko imigranci :)

żródło: strandedmariner.com

Tak, to trochę "inny" kraj i wszystko musi tu być oryginalne...mają inne miary (pinty, galony, funty, uncje, cale) mają inne wtyczki (po co ten trzeci kołek...?), inne gwinty żarówek a nawet inne nazwy tych samych produktów bo Opel to Vauxhall, chipsy Lays to Walkers, kosmetyki Rexony to po prostu Sure a dezodorant Axe tu nazywa się Lynx (po angielsku Ryś)  :)

Witamy w Anglii - tu deszcz pada nawet gdy świeci słońce... i chyba dlatego kochamy tu BYĆ !!!

żródło: rottentomatoes.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz